Dziś post nieco inny... Dziś jego bohaterami są nie moje miniatury, a miniatury...
Ale zacznijmy od początku: kilka tygodni temu miałam okazję prowadzić swoje pierwsze w życiu warsztaty z tworzenia miniatur! Postanowiłam pobawić się w piekarza i pokazać jak wykonuję najróżniejsze chleby, wieńce, bagietki, kajzerki... Słowem czego dusza zapragnie. Gdy tylko ze sklepu papierniczego przyszło zamówienie (kilkadziesiąt kostek modeliny fimo, narzędzia, suche pastele) zabrałam się do pracy. Przygotowałam krótkie filmy obrazujące proces powstawania miniatur oraz scenkę z przykładowymi maleństwami. Zdecydowałam, że odbiorcami moich zajęć będą dzieci w wieku od 8 do 9 lat. Nie lada wyzwaniem było pokazanie krok po kroku jak wykonać daną miniaturkę w przejrzysty i zajmujący sposób, ale na szczęście podołałam zadaniu i dzieci słuchały w ciszy, choć nie mogły wytrzymać z podniecenia i ciekawości. W sumie przeprowadziłam, aż 5 warsztatów trwających pełną godzinę. Za każdym razem uczestniczyło w nich 10 uczniów. Aż 50 dzieci zetknęło się z moimi miniaturami!
Ale zacznijmy od początku: kilka tygodni temu miałam okazję prowadzić swoje pierwsze w życiu warsztaty z tworzenia miniatur! Postanowiłam pobawić się w piekarza i pokazać jak wykonuję najróżniejsze chleby, wieńce, bagietki, kajzerki... Słowem czego dusza zapragnie. Gdy tylko ze sklepu papierniczego przyszło zamówienie (kilkadziesiąt kostek modeliny fimo, narzędzia, suche pastele) zabrałam się do pracy. Przygotowałam krótkie filmy obrazujące proces powstawania miniatur oraz scenkę z przykładowymi maleństwami. Zdecydowałam, że odbiorcami moich zajęć będą dzieci w wieku od 8 do 9 lat. Nie lada wyzwaniem było pokazanie krok po kroku jak wykonać daną miniaturkę w przejrzysty i zajmujący sposób, ale na szczęście podołałam zadaniu i dzieci słuchały w ciszy, choć nie mogły wytrzymać z podniecenia i ciekawości. W sumie przeprowadziłam, aż 5 warsztatów trwających pełną godzinę. Za każdym razem uczestniczyło w nich 10 uczniów. Aż 50 dzieci zetknęło się z moimi miniaturami!
Mogłoby się wydawać, że dzieci nie są zdolne do pracy w skupieniu przez dłuższy czas, że brak im cierpliwości i precyzji. Nic bardziej mylnego. Gdy tylko małe łobuziaki w podskokach przekroczyły próg sali, usadowiły się wygodnie przed pustym pulpitem ławki i dostały kawałek modeliny ogarniała je całkowita koncentracja. Na twarzach wykwitały uśmiechy, drobne paluszki zawzięcie ugniatały masę. Och gdybyście widzieli ten rozczulający zapał! Coś pięknego... Nie spodziewałam się, że aż tak spodoba im się zabawa. Nie spodziewałam się również, że tak świetnie odnajdę się w roli 'specjalisty. Jestem pewna, że to nie ostanie moje warsztaty. Było to dla mnie niesamowite i rozwijające doświadczenie. Przyznaję, że miałam odczynienia z niezwykle uzdolnioną grupą. Zresztą efekty pracy możecie ocenić sami.